Ewelina Wasilewska

„Najważniejsze nie jest widoczne dla oczu” – te słowa to kwintesencja tego, co od lat jest moim motorem do działania.

Ewelina Wasilewska związana jest z Lublinem, kontakt: moc.liamg@52.akswelisaw.anilewe

Z wykształcenia jestem germanistką. Studia ukończyłam na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Dodatkowo posiadam zawód technika masażysty. Prywatnie jestem mamą dwuletniego Piotrusia i sześcioletniej Pauli.Pasjonuję się nauką języków obcych, poznawaniem kultury i zwyczajów innych narodowości. Uwielbiam czytać książki i podróżować. Ciekawi mnie psychologia, poznawanie nowych ludzi i rozmowa z nimi. Bardzo lubię wykonywać swój zawód masażystki.
Jestem osoba ociemniałą. Straciłam wzrok w zaledwie w ciągu kilku dni, kiedy miałam jedenaście lat.  Dla nas osób ociemniałych bardzo ważne jest w jakim wieku stracimy widzenie. Z jednej strony im w starszym wieku,  tym więcej pamiętamy i łatwiej dostosować się nam do nowej rzeczywistości, ale drugiej strony bardziej cierpimy psychicznie, gdyż mamy większą świadomość straty jaką ponieśliśmy. Wzrok jest podstawowym zmysłem poznania otoczenia i związanej z nim samodzielnej funkcjonalności w życiu codziennym jakże ważnym dla każdego z nas.Szybko musiałam nauczyć się żyć w innej rzeczywistości. Trafiłam do szkoły dla dzieci niewidomych i słabo widzących w Lublinie. Nauka alfabetu brajlowskiego, poruszania się z białą laską, samoobsługi, umiejętności codziennego funkcjonowania bez wzroku stały się nieodzownym elementem mojej nowej sytuacji. O ile szybko nauczyłam radzić sobie nie widząc, o tyle pogodzenie się z moją niepełnosprawnością  zajęło mi dużo więcej czasu. Byłam przecież nastolatką, młodą dziewczyną pełną marzeń  i nadziei. Lata mijały, a ja coraz bardziej buntowałam się przeciw temu co mnie spotkało. Często zastanawiałam się nad moją przyszłością. Obawiałam się, że bez wzroku nie uda mi się do niczego w życiu dojść, nic osiągnąć. Był to dla mnie bardzo trudny czas. Straciłam całkowicie wiarę w to, że mogę spełnić swoje marzenia.  Z perspektywy czasu myślę, że ten okres był mi jednak potrzebny, abym zrozumiała, co tak naprawdę jest w moim życiu ważne i w którym kierunku pragnę zmierzać. Momentami było mi bardzo ciężko, lecz mimo wielu życiowych przeciwności postanowiłam zawalczyć o swoje szczęście i poszukać swojego miejsca na ziemi.
Podjęłam studia na wymarzonym przeze mnie kierunku, jakim była filologia germańska. Założyłam rodzinę. Mam dwójkę wspaniałych dzieci. Pracuję. Choć na co dzień nie jest łatwo, podejmuje nowe wyzwania zarówno zawodowe jak i rodzicielskie a także realizuje swoje pasje. Czy zaakceptowałam swoją niepełnosprawność. Nie, niepełnosprawności nie da się zaakceptować. Można się z nią pogodzić, nauczyć z nią żyć, ale zaakceptować się nie da. Zrozumiałam, że życie bez wzroku wcale nie oznacza życia w ciemności, ponieważ świat ma tyle barw, ile jesteśmy w stanie w nim dostrzec.Moją życiową dewizą są słowa pochodzące z książki autorstwa Antoine  de Saint Exupéry pt: „Mały  książę”. Brzmią one następująco: „ Najważniejsze nie jest widoczne dla oczu”. Te słowa to kwintesencja tego, co od lat jest moim motorem do działania. Nie będę ukrywała, że miewam momenty zwątpienia i słabości. Uważam jednak, że takie chwile nie są bynajmniej powodem do wstydu. Pozwalają na chwilę zatrzymania, zastanowienia się, oddechu i nabrania wiatru w żagle.

Kliknij w miniaturę, aby otworzyć zdjęcie w pełnym rozmiarze